Zagrożona woda

/, STRONA GŁÓWNA/Zagrożona woda

Zagrożona woda cz.I

Od wielu lat interesuje się  historią. W zasadzie już w dzieciństwie i w młodości jeżeli przeczytałem jakąś książkę to była to książka historyczna. Tak jest do dzisiaj. Od pewnego czasu zacząłem coraz bardziej wnikliwie studiować mapy historyczne. Internet w tym zakresie jest bardzo zasobnym antykwariatem. Ponadto zacząłem kolekcjonować mapy. Mam ich trochę.

Przeglądając mapy przede wszystkim obejmujące swoim zakresem nasz region – Podkarpacie, mapy szczególnie te dokładne tzw. wojskowe. Najstarsza jest z połowy XVIII wieku. Zauważyłem oprócz danych historycznych, bardzo ciekawe i zarazem niepokojące zjawisko. Czym mapa bardziej współczesna tym na mapie mniej wody. Mniej rzek, potoków, jezior, bagien. Zainteresowałem się tym tematem również.

Stąpam po ziemi już sporo lat i w tym czasie wokół mnie zniknęły cztery a może sześć niewielkich rzek. Obserwuje te istniejące, które niestety już ledwo żyją. Zresztą nasza główna rzeka Wisłok też w nienajlepszej kondycji.

Mam od prawie trzydziestu lat dom letniskowy w lesie na bezludziu i sporo obserwuje las. Nazywam  „ jałowy „ las. Nie ma zwierzyny, a było sporo, nie śpiewają ptaki, a śpiewało sporo i pięknie. Dlaczego ? bo nie ma wody. Zniknęły bagna, strumyki. Ostatnio dorodne sosny usychają. Patrzę na stare mapy tego rejonu i co? W XIX wieku bagna, rzeczki, jeziorka. Gdzie to się podziało. Jeden Pan Bóg wie. My trochę wiemy też.

Otóż około pięćdziesiąt lat temu, trochę więcej, trochę mniej mieliśmy tzw. meliorację w ramach hasła „ Ziemia dla chłopów”. Meliorowano co się da i ile się da by tej ziemi było jak najwięcej. Ówcześni tzw. towarzysze wyciągali klapy marynarek do odznaczeń, otwierali kieszenie na premie i nagrody. Prasa rozpisywała się o sukcesach na tym „froncie” podając niewiarygodne liczby w hektarach. I co ?

Skutecznie i bezpowrotnie zniszczono naturalne bufory, akumulatory wodne. Ubyły nam niewyobrażalne ilości wody na powierzchni terenu.  Nie mówiąc o znacznym pogorszeniu krajobrazu wokół nas. A ziemia? A ziemia stoi odłogiem i zamienia się w pustynię.

Co dalej? Zmieniliśmy ustrój i teraz możemy sami decydować. No właśnie i mamy jeszcze coś gorszego i przede wszystkim głupszego. REGULACJĘ ! Regulujemy co się da. Rzeki, rzeczki, strumyki, potoki. Unia Europejska stworzyła specjalny fundusz, więc operatywni przedsiębiorcy walą do uległych urzędników i już jest biznes. Oprócz wody ubyło w niesamowitym tempie różnego gatunku stworzeń. Gdzie są ryby, raki, żaby, i ogólnie inne gady. Bezbronne wyginęły. Bez prawa głosu bo przecież nie powołają stowarzyszenia „Gady RP”. Czasem można jeszcze spotkać wędkarza na betonowym brzegu, ale czy to nie smutny widok? Wędkuje dla przyjemności czy jest głodny?    W wyregulowanych rzekach czy strumykach jest szybszy bieg wody. „Fachowcy” tłumaczą, że zmniejsza to zagrożenie powodziowe. No gratuluje mądrości. Bez wody ginie życie. Człowiek to wytrzyma około 36 godzin, może krócej, może dłużej, a my pozbywamy się bezcennej wody jak najszybciej. Zamiast zatrzymywać, żeby była wśród nas jak najdłużej. Popatrzmy na te „głupie” bobry . Budują te tamy, Spiętrzają wodę, rozlewają na nasze nieużytki. Czy to nie jest namiastka odtwarzania zasobów wody przed nieszczęsną melioracją czy regulacją?  a my burzymy tamy, wzywamy komisję by oszacowała nasze” szkody”, przecież akurat wtedy przez te wstrętne bobry woda zalała nam tak niezbędną łąkę zaopatrującą nas w trawę i siano. Nie mówiąc o podtopieniu altanki z grillem i basenu. Dzisiaj mamy tydzień deszczu już jest zagrożenie powodziowe. Mamy tydzień słońca już zagrożenie pożarowe i zakaz wstępu do lasu zresztą po co mamy tam wstępować? Chyba , żeby wyrzucić śmieci po remoncie mieszkania, czy domu.

Ale, Ale – co ja piszę. Przecież mamy wody pod dostatkiem w kranie. Odkręcamy kran i woda się leje. Do picia, do mycia, do podlewania, do spłukiwania, do mycia samochodu, do mycia betonowej alejki specjalna myjką, do basenu w ogrodzie, do budowy domu, do budowy drogi, do jazdy samochodem, pociągiem, lataniem samolotem, do produkcji prądu, ciepła w domu, w szkole, w przedszkolu, w pracy, w szpitalu, w ratuszu i w Sejmie.

Budujemy dom, kupujemy mieszkanie to pytamy o media – wodę, kanalizację, prąd, gaz, i TV z Internetem. Są? Są, to w porządku. Tak do tego „są” przyzwyczailiśmy się, że tzw. media traktujemy jednakowo. Ale bez prądu jakoś przeżyjemy, żyliśmy wiele tysięcy lat i byliśmy też szczęśliwymi i nieszczęśliwymi podobnie jak z prądem. Bez gazu? damy radę, bez telewizji? szkoda pisać. A bez wody? No można kupić parę zgrzewek w markecie. Czy kibel spłukiwać gazowaną czy niegazowaną?

Proszę sobie spróbować wyobrazić miasto Rzeszów bez wody jeden tydzień.  Czy nie wolelibyśmy  zamachów terrorystycznych? Migrantów muzułmanów? Nazw ulic w Rzeszowie pisanych cyrylicą? Zostawię to, sami odpowiedzmy.

No fajnie w weekend pojechać „nad wodę” tylko gdzie?

Jeszcze możemy z bożą pomocą coś uratować. Przedłużyć egzystencję. Budujmy zalewy, zatoki, oczka wodne. Nie regulujmy rzek, ale twórzmy specjalne pasy ochronne, rzeczne rezerwaty. Niech sobie płynie jak chce, niech tworzy brzegi jakie jej się podobają, a nie nam. Niech żyją sobie tam  te gady. Państwo architekci projektując osiedla nie zapominajcie o zalewie, oczku wodnym, fontannie itp. Zapomnieliście o tym całkowicie. W parkach jeżeli są takowe to przeważnie puste.

Jeżeli chodzi o wodę – Boże daj nam rozum, chociaż bobra.

Stanisław Żmudka

2020-05-05T19:22:22+02:000 Komentarzy

Napisz co myślisz o tym artykule: